Zapraszamy do lektury manifestu "O NOWĄ METAFIZYKĘ W TEATRZE", stworzonego przez Tomasza Rodowicza, na 20 -lecie Teatru CHOREA.
O NOWĄ METAFIZYKĘ W TEATRZE
CHOREA PO 20 LATACH
Dwadzieścia lat przeleciało jak dwa tygodnie. Gdy zaczynaliśmy z Dorotą Porowską, Elżbietą Rojek i Maciejem Rychłym, łącząc gardzienickie grupy Tańców Labiryntu i Orkiestrę Antyczną, nie planowaliśmy tego na lata. Byliśmy młodzi i planowaliśmy to na zawsze. Chcieliśmy śpiewać, tańczyć i być blisko w tej pracy - wobec siebie i blisko ze sobą. Przez antyczną Grecję - przez jej żywiołowość - dotrzeć do współczesności. I do nas samych, w buncie wobec stagnacji i ludzkich nadużyć w poprzedniej macierzystej formacji. Czuliśmy moc i radość. Przez prawie trzy lata byliśmy nomadami, wędrowną, pozasystemową trupą teatralną, aż w sypiącej się fabryce Scheiblera w Łodzi spotkałem Krzysztofa Candrowicza, który z entuzjazmem przyjął nas do swojego artystycznego skłotu. Dzięki temu, w porozumieniu z władzami miasta i wiceprezydentem Włodzimierzem Tomaszewskim, powstała Fabryka Sztuki – pierwsza publiczno-prywatna instytucja kultury w tym kraju, w której działamy do dziś.
Dwadzieścia lat przetoczyło się w zawrotnym tempie. To czas oswajania marzeń, dojrzewania, wielości dróg, gęstości działań i idei, ludzkich dramatów, zaskakujących spotkań i bolesnych rozstań, upadków, pomyłek i wzlotów. Czas dwudziestu lat - piękny, gęsty, napięty i powikłany w tej ludzkiej wielokrotności, wielopoziomowości działań i różnorodności ich kierunków. Czas niełatwy dziś do zdefiniowania i przekucia całego doświadczenia na wspólny dla wszystkich cel i zadania. Trudny przez różnorodność kierunków rozwoju każdego z członków załogi tej teatralnej łajby. Kilkadziesiąt premier, dziesiątki koncertów, performansów, projektów edukacyjnych, wystaw, paneli dyskusyjnych, seminariów i w końcu naszych międzynarodowych festiwali teatralnych (które są zawsze jak alchemiczny tygiel dla tych, którzy poszukują nowego języka w sztuce). W czasie tych wydarzeń, tysiące ludzi w naszej Fabryce Sztuki i Życia daje świadectwo permanentnie niezaspokojonego głodu i niespełnionego marzenia.
MOJE ZADANIE
Ludzka dojrzałość, wiedza i kompetencje najbliższych, bliskich i stale współdziałających ze mną członków CHOREI towarzyszyły mi w ciągu tych dwudziestu lat prac, poszukiwań, przygód, zmagań, spotkań i rozstań. Razem stworzyliśmy coś, co odczuwam jako swój skarb, wręcz opus vitae.
Tylko, że teraz nie do końca wiem, co mam zrobić, kiedy ci ludzie wokół już wszystko potrafią. Mam ich chronić, pilnować? Kierować nimi? Definiować ich prace? Korygować je? A może tylko patrzeć z boku i czuwać, by wskazywać i przewidywać to, co niebezpieczne, co zagraża każdemu kto skończył dwadzieścia lat? Służyć tym, którzy tego potrzebują, a gdy drogi zbyt niebezpiecznie zaczynają się rozchodzić, zwoływać wszystkich do wspólnego projektu, spektaklu, czy koncertu. A samemu drążyć - drążyć jak kropla wody w skale, a czasem jak górnik na przodku, idąc za tym, co Witkacy nazywał Tajemnicą Istnienia.
Przez te lata moją zasługą czy umiejętnością było wyznaczenie wspólnego kierunku, po-spotykanie tych ludzi w najbardziej nieprzewidywalnych okolicznościach, ze sobą, ze mną i z najróżniejszymi wybitnymi twórcami. Dawanie pola do działania i szukania języka, który byłby naszym własnym sposobem odczytywania ludzi i świata. Naszym, czyli wypracowanym organicznie przez nas. A następnie dawanie przestrzeni na ruszanie swoją drogą i podejmowanie przez każdą i każdego własnych wyborów i odpowiedzialności za swoje dzieła. Z mojej perspektywy obecny etap - dość trudny, o ile dla mnie osobiście nie najtrudniejszy - polega na przekazywaniu sterów i oddawaniu pól. Jest on według mnie konsekwentnym etapem rozwoju tej grupy. Od dłuższego czasu świadomie oddawałem załodze CHOREI narzędzia i przestrzeń do samodzielnych działań, swoje pole do tworzenia ograniczając do realizowania raz w roku, projektów i spektakli, które pozwolą spotkać się całemu zespołowi, wobec zupełnie nowego wyzwania artystycznego. Ważne, by każde kolejne spotkanie było zdecydowanie inne od poprzedniego i stawiało nas wszystkich na ubitej ziemi wobec nowego zadania, nowej perspektywy artystycznej i nowego partnera – reżysera, kompozytora, choreografa czy pedagoga - który poprowadzi nas do konfrontacji z nieznanymi pytaniami i zagadkami życia oraz teatru.
CHOREA dziś to zespół, grupa robocza, zakotwiczona na stałe w Fabryce Sztuki w Łodzi, a jednocześnie grupa przyjaciół, fachowców, którzy działają w strukturze instytucji kultury i poza nią. Szukamy nieinstytucjonalnych rozwiązań, w obrębie bardzo otwartej formuły instytucji. Wspólnie z Maciejem Trzebeńskim - dyrektorem Fabryki Sztuki, wypracowaliśmy taki model, który przy zminimalizowanej biurokracji daje maksymalne efekty artystyczne, edukacyjne i społeczne dla wszystkich trzech stron: Fabryki, CHOREI oraz widzów i uczestników projektów i działań. Ci ostatni zawsze na bieżąco weryfikują sensowność i skuteczność naszej pracy.
Przemiana w kolektyw, w którym wspólnie podejmujemy najważniejsze decyzje, oczywiście wymaga ode mnie dużej pracy nad sobą (uwierzcie, że ją prowadzę i staram się być konsekwentny). Tym bardziej, że ten „kolektyw” nie ma hierarchii i gdy kwestie sporne stają na ostrzu noża – to ja muszę je rozstrzygać. Wciąż jednak dążymy do pełnej wspólnotowości w decydowaniu o wszystkim, a to, że na tak szerokim polu już ją osiągamy, jest wynikiem dojrzałości zespołu, kompetencji i całkowitego zaufania jakim darzę to moje corpus vitae. To nie znaczy oczywiście, że nie ma napięć i konfliktów.
SZTUKA I EDUKACJA
W naszej działalności od zawsze konsekwentnie łączymy pracę artystyczną i edukacyjną. Współdziałanie tych dwóch aspektów jest dla nas oczywiste z trzech powodów. Po pierwsze: uczymy się - tak samo i w tym samym czasie, co uczestnicy naszych projektów - ale startujemy z poziomu. Po drugie: uczestnicy bardzo często dostarczają nam nowych perspektyw i nowych narzędzi - nawzajem jesteśmy dla siebie nauczycielami. Po trzecie: efekt końcowy - tak zwane dzieło - jest wypracowywane wspólnie, a jedynie ostateczna forma, dramaturgia, jakość, kontekst, znajdują się w gestii prowadzącego, reżysera, animatora, którego wiedza ogarnia cały proces i który wypracował potrzebny do oceny dystans.
Choć tak naprawdę w każdym projekcie, spektaklu, programie, w każdym procesie pracy, wygląda to inaczej. I to też jest naszą niezbywalną wartością. Z jednej strony nie pozwala popaść w rutynę, z drugiej naraża na ryzyko pomyłki i artystycznej niewiadomej. Zawsze jednak prowadzi w kierunku nowych wyzwań. Podczas pracy zespołu CHOREI nad każdym nowym spektaklem, poprzeczkę podnosimy bardzo wysoko. Przy wszystkich projektach staramy się zachować ten sam etos i wspólny grunt, który stanowią opracowane przez nas narzędzia do działań z grupami w różnym wieku i na różnym poziomie zaawansowania, a także techniki pracy z ciałem i głosem, wypracowane dla aktora indywidualnego i zbiorowego. (W 2015 roku Teatr CHOREA, we współpracy z Łódzką Szkołą Filmową, przy wsparciu Instytutu Muzyki i Tańca, wydał podręcznik "Trening fizyczny aktora - Od działań indywidualnych do zespołu".)
CZŁOWIEK W SWOJEJ RÓŻNORODNOŚCI
Wielokierunkowe działania wszystkich członków CHOREI w projektach indywidualnych i wspólnych, praca z zapraszanymi artystami, współpraca z grupami teatralnymi i muzycznymi, praca z dziećmi, młodzieżą, dorosłymi i seniorami, z osobami ze specjalnymi potrzebami, cykliczne szkolenia zespołu - to wszystko paradoksalnie wyznacza obecną dominantę naszej aktywności. Jakbyśmy wjechali na wielopasmową autostradę, którą widzę jako wspólny strumień poszukiwań nowej humanistyki i praktyki w teatrze. Głównym celem i punktem odniesienia większości naszych działań artystycznych i edukacyjnych jest konkretny, indywidualny człowiek, z którym się pracuje, a także grupa, którą on współtworzy i która go w równej mierze kreuje. Postawić go przed Nieznanym, otworzyć w nim dostęp do jego własnych marzeń, nadać im formę i powtarzalność – dzięki czemu mógłby się nimi podzielić z innymi. I to czasem są wielkie odkrycia i ogromne zaskoczenia. I piętna, które ci ludzie pozostawiają w nas na długo.
Chcąc zebrać w spójną całość gęstość naszych działań i wielość tematów przepracowywanych przez lata, należałoby określić roboczo problematykę szerokiego obszaru naszych artystycznych i nie-tylko-artystycznych badań. Widzę go jako – szukanie nowej metafizyki w teatrze, szukanie funkcji człowieka z jego egzystencjalnymi różnorodnościami, jego transgresjami oraz tym co pozaludzkie lub ponadludzkie…
Szukaliśmy tego przez lata, wędrując od Dionizosa do Grotowskiego, od Sofoklesa do Schulza, przez epos, dytyramb, pieśń tradycyjną, operę i rap. Lecz dziś, wobec wszystkich zagrożeń, niewiarygodnych ludzkich krzywd, cynizmu władających światem i perfekcji AI, teatr musi wrócić do metafizyki, musi znowu zadawać fundamentalne pytania.
CZAS PRZYSZŁY
Dwie dekady. Z mojej perspektywy obecny czas to ważny, jeżeli nie najważniejszy etap, kluczowy dla następnych naszych (dwudziestu?) lat. Przestaję w końcu być niezbędny, nie muszę kierować wszystkim, mogę robić już tylko teatr i wspomagać kolegów w ich działaniach. To czas oddawania kierownicy tym, którzy już wiedzą jak tą wielopasmową autostradą dalej podążać, bez mojego nadzoru. Dla których praca z ludźmi - tworzenie obszarów wspólnych sensów, przestrzeni ludzkich i pozaludzkich doświadczeń, praca nad naszymi marzeniami i pragnieniami - jest najważniejszym przesłaniem tych 20 lat.
Tu nie ma jednej metody, idei, ani stałych programów. Jest wiele autorskich, wypracowanych przez nas narzędzi - w pracy z ciałem, głosem, słowem i pieśnią, uruchamianiem kreatywności i energii grupy. Zawsze jednak nadrzędne są pokora i wrażliwość, które trzeba mieć odsłonięte przy każdym nowym spotkaniu.
Tym bardziej, że świat z coraz bardziej rosnącymi napięciami, pełen wojen, migrujących plemion, wypalonej ziemi, głodu i cierpienia, czyni nas albo bezradnymi i sparaliżowanymi, albo skłania do zamykania się w różnego rodzaju bańkach. Te bańki nie są pancerne, są mydlane. Nie można zatem nie zadawać tych pytań (sobie i innym): Czym jest nasz gatunek? Kim jest każdy z nas, osobno i razem? Po co się tu zjawiliśmy?
Pytanie: „Po co?” - jest drogą do nowej metafizyki. Jeżeli zdarza się na scenie coś, co przenosi aktora, a razem z nim widza, w inny wymiar – następuje możliwość przekroczenia umownej rzeczywistości i dotknięcie tej Innej. Czasem to się naprawdę zdarza. To nazywam dziś moją główną potrzebą teatru - powrót do metafizyki. Do nowej metafizyki, wymagającej tworzenia dla niej nowego języka. Choć mam ukończone (z wyróżnieniem!) studia filozoficzne i umiem te pytania zadawać - odpowiedzi na nie potrafię udzielać tylko w praktyce. Dla moich przyjaciół z CHOREI i dla mnie, tą praktyką jest teatr.
Pytania są natrętne i coraz bardziej prowokacyjne, ale jeśli nie odpowiemy sobie na nie w działaniu - mogąc coś w naszym życiu i życiu tych, z którymi pracujemy zdefiniować i ocalić – to bezwiednie powędrujemy za chaosem świata, z całą jego fascynującą bezdusznością. On ze swoimi mocami obliczeniowymi zdefiniuje nas, określi nasze marzenia i wszelkie potrzeby. Mając dostęp do wszystkich naszych odruchów, słabości, pragnień, tęsknot i sekretów - a z nich przecież utkana jest nasza dusza - stworzy odpowiedni algorytm. Człowieka bez właściwości. Z wyliczoną precyzyjnie wypadkową naszych pragnień.
W naszym teatrze i działaniach około-teatralnych mamy świetnie wypracowane narzędzia do praktykowania prawdziwych ludzkich spotkań. Tylko w spotkaniu w realu, oko w oko, ciało w ciało, emocje w emocje, w niepewności i odwadze, można siebie doświadczyć i zatrzymać na chwilę powidok człowieczeństwa. Tylko tu można doświadczyć tego, co ludzkie i próbować dotknąć tego, co pozaludzkie. To też nazywam szukaniem nowej metafizyki w teatrze.
Mój teatr – ten osobisty, ciągle nienasycony, błądzący wokół meandrów Tajemnicy Istnienia - spotyka się na przystanku nadzieja z teatrem moich kolegów - indywidualnym, społecznym, międzypokoleniowym, dziecięcym, młodzieżowym. To przystanek z możliwością przesiadek w różnych kierunkach. Przystanek dla tych, którzy nie traktują teatru jako zakładu pracy, a swoich działań jako wykonywania zawodu lub dokarmiania ego, ale jako sposób pracy nad sobą i jako drogę do poznawania siebie oraz innych.
Tomasz Rodowicz
Dyrektor Artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy
Dyrektor Artystyczny Teatru CHOREA
Fot. Edyta Dufaj